Debata prezydencka #3 w Stanach | Jedno drugiego warte
Wczorajsza debata. Było burzliwie, ale naprawdę moje republikańskie serce krwawi gdy widzi, że kandydat tej partii po prostu zachowuje się źle.
I tu jest pies pogrzebany. Po jednej stronie jest p. Clintonowa, która ma masę machloi na swoim koncie i sumieniu. Wiele osób zniszczyła, wiele za pieniądze przeforsowała….no cóż, ona w polityce amerykańskiej bryluje nie od dziś, więc czasu na zrobienie sobie znajomości miała sporo. Ale po drugiej stronie jest Trump, który tych by wystrzelał, tamtych pozabijał. Arabów, Meksykanów, Chińczyków. On ma coś chyba do każdej nacji obecnej licznie w Stanach. Problem w tym, że elektorat owych mniejszości to już znaczący procent ogółu. Jeśli doliczymy jeszcze czarną społeczność o której też zdarza się niepochlebnie mówić Trumpowi to widać dlaczego traci w sondażach.
Najśmieszniejsze jest to, że paradoksalnie taki Trump miałby większe szanse wygrać w Polsce aniżeli w Stanach. Nasz monolit kulturowy i religijny dałby możliwość zdobycia większości głosów i co jest niezbyt optymistyczne dla spokoju bytowania tych mniejszości, wprowadzić swoje radykalne obietnice w życie.
Pozostaje powiedzieć: God bless America.